poniedziałek, 3 sierpnia 2015

“Moments” prolog


  Wszyscy wokół byli ubrani na czarno. Współczuli. Przytulona do brata próbowałam tak strasznie głośno nie płakać. Na marne. Z bagażnika czarnej limuzyny wyciągnięto dwie trumny.  Odsunięto ciężki nagrobek...Powoli wpuszczono trumny do środka ziemi. Wszyscy odmówiliśmy modlitwę za zmarłych. Przykryto nagrobkiem miejsce spoczynku..Z zmęczenia usiadłam na ławce. Ksiądz jeszcze powiedział kilka słów i prawie wszyscy się rozeszli. Kilka osób złożyło nam kondolencje..Gdy już nikogo nie było ustawiałam z bratem świeczniki. Po środku położyłam różę.
- Rose chodźmy już..-oznajmił David
- Jak sobie poradzimy bez nich? Teraz jestem twoim prawnym opiekunem...
- Siostra..Za kilka miesięcy będę pełnoletni. Chyba wytrzymasz ze mną? -posłał mi smutny uśmiech
- Chyba tak.
Podał mi dłoń i pomógł wstać. Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach. Poszliśmy w stronę naszego domu. Przez ten spacer mijaliśmy dużo naszych znajomych. Wszyscy na nas patrzyli ze współczuciem. Podeszliśmy pod dom. Przed domem stało to cholerne auto. Mocno wyniszczone. Stanełam obok niego i kopnełam z całej siły.
- Czemu to auto tu stoi?! Ma nam o wszystkim przypominać?!-krzyknełam- Najchętniej bym go rozwaliła!
- Uspokój się. Chodź do środka. Ludzie się gapią...-powiedział brat
- Zobaczysz..Jeszcze rozjebie to auto.-warknełam
Wpadłam do domu. Nawet stype spędzimy sami. Dziadkowie już dawno zmarli, a reszta rodziny mieszka za daleko od nas. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przez całe organizowanie tego pogrzebu nie miałam ani chwili, aby odpocząć....
- To tak spędzamy stype?-David  usiadł obok
- A masz lepszy pomysł?
- Zaparkowałem za domem to auto.
Posłał mi uśmiech.
- Dawaj kije golfowe. To cholerne auto zabrało nam rodziców. Zasłużyło na rozwalenie...
- I co jeszcze? Podpalisz dom osoby, która go nam sprzedała?
- Nie, nie jestem taka.
Nagle zadzwonił telefon brata..
- Tak? Dzisiaj? Nie powinienem zostawiać samej Rose w domu. Dobra..Pogadam z nią...
Odłożył komórkę.
- Tylko nie zapomnij założyć gumki, bo ja za ciebie nie będę płacić alimentów.
- Na pewno mam iść?
- Tak. Przynajmiej będę mogła rozjebać ten samochód.
- Rose...To nam nie zwróci rodziców..
- Teraz to rozwaliłeś system tym tekstem.-poczułam, jak zbiera mi się na płacz- Idź.
Wstał i poszedł do pokoju. Po pięciu minutach stanął w progu w czarnych rurkach i czarnej koszulce. Spojrzał na mnie ze współczuciem  i wyszedł. Położyłam się na łóżku. Po kilku minutach rozmyślania co będzie dalej zasnełam.

DWA LATA POTEM.
Po tym wszystkim przeprowadziłam się do Londynu. Wracałam z pracy do domu na piechotę. Pracuję w jednej z  najbardziej dochodowych redakcjii w Anglii. Teraz jestem w trakcie pisania książki. W tedy zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- 'Cześć Rose....-usłyszałam Angelikę(dziewczynę mojego brata)- Muszę ci coś ważnego powiedzieć.'
- Jesteś w ciąży?
- 'Nie. Chodzi o David'a..'
- Co zrobił?
- 'Lepiej usiądź.'
- Gadaj co się stało! -warknełam
Ludzie co byli w parku zwrócili na mnie uwagę. Ignorując ich wzrok poszłam dalej.
- 'David nie żyje....Przedawkował..'-zapłakała
Rozłączyła się. Nie dawno zorganizowałam pogrzeb rodziców, a teraz czeka mnie pogrzeb brata?
Przez przypadek opuściłam swojego iphon'a. Szybko go podniosłam. Super. Zbiłam szybkę. Na szczęście udało mi się go włączyć. Natychmiast wybrałam numer.
- Angelika! Kiedy on przedawkował?!-zapłakałam
- 'Tydzień temu.'-oznajmiła
- I ty teraz postanowiłaś mi powiedzieć?!-krzyknełam na pół parku- Przecież to mój brat!
- 'Nie chciałam ci mówić, żebyś się spokojnie zajeła pracą...Wiem, że jesteś w trakcie pisania książki...Przepraszam..Poprostu strasznie przeżyłaś śmierć rodziców..'
- Tak, wiem..Ale w tedy ty zadzwoniłaś, bo byłaś wielce napalona! Sama spędziłam stypę, a ty się zabawiałaś w najlepsze!
Usiadłam na ławce.
- Kiedy pogrzeb?-spytałam
- 'Pogrzeb już był...Kilka dni temu..-westchneła - Przepraszam.'
Rozłączyła się. Znowu. Rozpłakałam się. No kurwa zajebiście! Jeszcze ,że od razu w tedy nie zadzwoniła to już po pogrzebie! Mijający mnie ludzie patrzyli na mnie ze współczuciem. Takim samym, jak dwa lata do tyłu. Czuję się, jak jakiś śmieć. Jak można zataić śmierć przed ostatnią i jedyną najbliższą osobą? Tak postępują tylko idioci. Angelika to idiotka. Wszystko się zgadza. Nagle koło mnie usiadł jakiś chłopak. Wytarłam łzy i spojrzałam na niego. Przystojny brunet z dużą ilością tatuaży na rękach. Z kieszeni spodni wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął do mnie rękę.
- Chcesz zapalić?-spojrzał na mnie
Jego oczy są śliczne...Włożył jedną fajkę do ust. Chwyciłam jedną fajkę i zapaliłam..
- Dzięki.-oddałam mu zapalniczkę
- Czemu płakałaś?-zdziwiło mnie to pytanie
- Aż tak bardzo widać?-spytałam
- Niestety. Czemu?
- Nie wypada tak mówić pierwszej lepszej osobie o swoich problemach.
- Rozumiem. Zayn.-wyciągnął do mnie dłoń
- Rose. Muszę już iść. Cześć.
Wstałam i zabrałam swoje rzeczy. Kawałek odeszłam od ławki i złamał mi się obcas. Zaczełam przeklinać na wszystko i zdjełam buty. Oderwałam obcasy i je wyrzuciłam. Teraz będę miała balerinki...Czy, jak to się mówi. Założyłam buty z powrotem na stopy.Usłyszałam za sobą cichy śmiech. Odwróciłam się i spojrzałam na Zayn'a.
- Co cię tak bawi?
- Twoje przeklinanie.-zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami
Odwróciłam się i poszłam. Mój telefon ciągle dzwonił, ale go ignorowałam. Jeszcze kawałek i dojdę do domu. Ten Zayn...Zdziwiło mnie jego zachowanie. Pierwszy raz widzę kogoś, kto tak się zachowuje..Tak podszedł i tak bez interesownie zapytał. Albo poprostu nie zauważyłam, że chce coś ode mnie...Sama już nie wiem. Wpadłam do domu i wyrzuciłam te buty. Poszłam do salonu. Z szuflady wyciągłam iphon'a, który miał mi służyć jako telefon służbowy..Mniejsza z tym. Spojrzałam na nieodebrane połączenia. Cholera. Szef. Szybko odzwoniłam.
- 'Rose! Czemu do cholerny nie odbierasz?!'-usłyszałam krzyk
- Telefon mi się zbił i  nie chciał się potem włączyć.-skłamałam- Ale przełożyłam karty do innego.
- 'Dobra.-warknął- Przyjdziesz po papiery?'
- Dopiero weszłam do domu.
- 'Bardzo mi przykro, ale dziewczyna co jest na stażu nie mogła się dzisiaj ogarnąć.'
- Będę za pół godziny.-rozłączyłam się
Ta nowa stażystka doprowadza mnie do szału. Ciągle coś zrobi nie tak.. Zmieniłam białą bluzkę na czarną koszulę i założyłam czarne vansy czy, jak to się mówi...

***
Weszłam do wielkiego budynku. Szybko pobiegłam do windy, która jechała na ostatnie piętro. Nagle zatrzymała się w połowie. Do środka wszedł mężczyzna. Nacisnął ten sam guzik co ja wcześniej..Odwrócił się do mnie z uśmiechem.
- Rose?-spojrzałam na niego
- Zayn? Co tu robisz?-zdezorientowałam się
- Przyjechałem pomóc siostrze.-posłał mi uśmiech- A ty?
- Ja tu pracuję.
- Zauważyłem, że zmieniłaś buty.-zaśmiał się, a ja zarumieniłam
Drzwi się otworzyły. Szybko powędrowałam do swojego biura. Na biurku leżały jakieś papiery. Natychmiast chwyciłam je i powędrowałam do windy.
- Rose, poczekaj!-krzykneła Doniya  - Chciałabym kogoś ci przedstawić..
Teraz?! Serio?! Mam ochotę pobiec, jak najszybciej do domu i się rozpłakać. Napięcie się odwróciłam.
- To jest mój brat  Zayn Malik.-wskazała na niego- Zayn to jest Rose Blunt. Rose jest w trakcie pisania książki.
- Miło ciebie poznać.-posłałam mu słaby uśmiech- Przepraszam, ale muszę już iść.
- Rozumiem.
- To cześć.- Wreeeszcieeee! Odpocznę od wszystkiego!  Oh yeah!
Wpadłam do windy. Gdy jej drzwi się zamkneły zaczełam skakać, jak małe dziecko. Zjechała na dół. Szybko wybiegłam z budynku. Po drodze się rozpłakałam. Zaszłam do sklepu i kupiłam wódkę, fajki oraz zapalniczkę. Wracałam do domu paląc papierosa. Na ławce siedział Zayn? Dopiero był z siostrą...Kiedy miałam podejść zadzwonił mój  telefon.
- Tak?
- 'Hey Rose!-usłyszałam moją koleżankę Jessie- Co powiesz na wypad do galerii? Jutro?'
- Jasne Jess. To do jutra. Pa.-rozłączyłam się
Podeszłam do Malika.
- Zayn? Co tu robisz?-spytałam
- Siedzę, nie widzisz?- Dobra..Trochę zabolało.- Lepiej idź. Nie potrzeba mi twojego użalania nade mną.
- Czyli nie tylko, ja mam zły dzień? Gadaj co ci leży na sercu.-usiadłam obok
- Nie potrzebnie w tedy do ciebie podszedłem. Teraz będziesz zatruwać mi dupę.- Dobra. Gdzie jest tamten Zayn?!- Tak naprawdę pewnie przechodzisz załamanie, bo chłopak cię rzucił. Gówno wiesz o prawdziwym bólu.
- To ty gówno wiesz.-warknełam- Dla twojej wiedzy dzisiaj dowiedziałam się, że tydzień temu zmarł mój jedyny brat i do tego już dawno po pogrzebie. Dwa lata temu moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym. Nie mam już nikogo. Chociaż pewnie gówno cię to obchodzi. Zgadzam się z tobą. Nie potrzebnie do mnie podchodziłeś.
Wyrzuciłam odpałek. Szybko wstałam i poszłam, jak najdalej od niego.
- Rose czekaj!-krzyknął
- Po co?! Żebyś mógł mnie nawyzywać?!?!-odwróciłam się
Był niebezpiecznie blisko. Nasze usta prawie się stykały.
- Przepraszam..-westchnął- Nie wiedziałem.
- Nic się nie stało.-skłamałam-  Cześć.
Poszłam dalej. Ten facet jest...Aż brakuje mi słów..Nie rozumiem o co mu chodziło.  Jestem cholernie zmęczona całym dniem.
NASTĘPNEGO DNIA.
Cały dzień biegałam po całym biurze. Poprostu ta stażystka jest jakaś pojebana. Wszystkim pomieszała dokumenty i teraz my musimy je szukać. W końcu usiadłam z kawą, a obok mnie Doniya usiadła obok mnie.
- Ja zwariuję nie długo przez tą stażystkę.-warkneła- Czasem mam wrażenie, że tylko tu jest, bo szefowi się spodobała, albo jest jego kochanką..
- Wszystko jest możliwe.-parsknełam
- Zayn wczoraj na ciebie dziwnie patrzył..-O nie, tylko nie to. - A potem, jak wrócił do domu to o ciebie pytał, a na sam koniec wszystkiego się czepiał...Gadałaś z nim wczoraj czy coś? Martwię się o niego.
- Nic nie wiem.-skłamałam. Nie chce się chwalić o moich przeżyciach..-Przepraszam, ale idę do papierów.
Wstałam i skierowałam się do swojego biurka. Usiadłam i zaczełam przeglądać dokumenty na biurku. Jakaś ulotka. Była tam informacja o wieczorku karaoke itd...
- Doniya?!
- Tak?-podeszła do mnie
- Co o tym myślisz?-uniosłam brew

4 komentarze: